czwartek, 22 lipca 2010

22 07 2010

Na szczescie poprawilo sie i nawet pojawil sie humorek i checi do zabawy.
Po poludniu gralismy w scrable i Martucha ciagle nas ogrywala.
Apetyt tez dopisywal, co skonczylo sie bolem zebow... pewnie od ilosci zjedzonych czekoladek. :)
Mimo, ze ciagle je... na wadze nie przybiera. Widocznie wszystko wykorzystuja komorki do regeneracji. Mam nadzieje, ze te rakowe usmierci sie raz na zawsze. Boze, jak ja sie o to modle. Tak chcialabym, zeby leczenie skonczylo sie na 3 seriach chemii i zebysmy nie musieli juz nigdy wracac do tematu ziarnicy.
Kiedy ostatnio Marta byla w klinice, lezala z 18 letnia dziewczyna imieniem Corrina.
Chorowala na to samo co Marta i byla juz po 6 chemiach. W dniu, kiedy Marte zabieralismy do domu, Corrina miala operacje usuniecia guza ze srodpiersia. Niestety chemia nie zabila tego guza. Martusia tez ma takiego guza i boi sie, ze tez bedzie miala wiecej chemii. Ale kazdy przypadek jest inny i kazde leczenie moze inaczej przebiegac. Trzeba byc dobrej mysli i wierzyc, ze szybko sie wyzdrowieje. To naprawde pomaga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz