niedziela, 30 stycznia 2011

Port Marty

Zgodnie z obietnica wklejam fotke portu Marty, ktory przez 6 miesiecy tkwil pod jej skora.

A ponizej zblizenie i na nim widac slady po wkluciach specjalnej igly.

A Marta czuje sie dzis brdzo dobrze i randkuje ze swoim chlopakiem. Jutro wraca do szkoly. :)))

2 komentarze:

  1. Ja wciąż port mam choć w środę minie 2 lata od zakończenia podawania chemii. A zakładany miałam przy znieczuleniu miejscowym. Bolało okropnie. Pozdrawiam i cieszę się, że Marcie już tylko wspomnienie po chorobie zostanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To okropne, ze robili Ci to przy miejscowym znieczuleniu, przeciez to nie jest takie latwe to zalozyc do zyly. Tu tez mowia, ze taki port moze zostac do ok 2 lat, ale zdecydowano, ze wyjma. Ponoc tez sa rozne rodzaje portow, bo Corrinie w trakcie leczenia zmieniano port na inny... rowniez opperacyjnie.
    Pozdrowka.

    OdpowiedzUsuń