Dzis w szpitalu byl dzień spotkań. Mamy coraz więcej znajomych na oddziale. Najpierw przy laborku spotkaliśmy Corinne z jej mama, a potem Corinna dolaczyla do Marty na sali. Corinna po 6 seriach chemii, po operacji usunięcia guza srodpiersia, zaczela nowe serie ... niestety. Jej juz troszkę odrosniete wloski niedługo znikną. Ale to pestka. Najwazniejsze jest by w Końcu wyzdrowiała. Potem spotkaliśmy Nicole i jej mamę. Nicola po braniu silnych dawek kortyzonu zmieniła się nie do poznania. Jej glowka przedtem pociagla jest jak piłeczka okragla. Podobnie brzuch. Niestety poprzednie dawki leku były i tak zbyt male i nie zadzialaly.
Na koncu pojawiła się ostatnia wspollokatorka Marty.. Katrin... szla do domu w czapce. Widać straciła juz swoje wloski po chemii.
Po korytarzu jak zwykle biegaly maluchy, niektóre pchały wózeczki dla lalek, niektóre jechały w wózeczkach. Takie maluszki... jeszcze dobrze nie rozumieją co się dzieje na tym swiecie, a juz musza cierpieć. Slyszalam ciągle placz takiego maleństwa w pokoju na przeciwko. Nie umiem na to wszystko patrzeć obojętnie. Tak bardzo chciałabym im wszystkim pomoc, ale nie umiem. Nie umiem nawet pomoc własnej córce.
Ale jest ktos, kto pomaga tym wszystkim dzieciom. To profesor Rolf Mertens ze swoja ekipa, który troszczy się i dogląda wszystkich dzieciaczków. Rano na wizycie nie bylo go, pewnie cos mu wypadło, ale po poludniu obszedł sam caly oddział i do każdego dzieciaczka zagadal, usmiechnal się. Wierze, ze pomoże tym dzieciom, zeby nie musialy krzywic sie z bolu, tylko usmiechac sie jeszcze wiele, wiele lat.
Prof.R.Mertens
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz