środa, 20 października 2010

Refleksyjnie

Tak mnie naszlo dzis na refleksje. Pewnie dlatego, ze mialam luz w domowych sprawach i wiecej czasu dla siebie.
Myslalam o moim zyciu, o tym ze czesto zdarzalo sie cos niespecjanie oczekiwanego, cos przykrego, nieraz tragicznego. Ale zdarzaly sie rowniez i piekne chwile, ktore w sumie wynikaly z tych zlych. Kiedy zmarl moj pierwszy maz myslalam, ze juz nigdy nic dobrego mi sie nie zdarzy, ale bylam szczesliwa, bo mialam moje skarbeczki dwa. A jednak zdarzyl sie Krzys i znow pojawilo sie szczescie, tym wieksze, ze stal sie dla dziewczynek prawdziwym ojcem. Teraz przy chorobie Marty widac, ze jest nie tylko prawdziwym ojcem, ale najczulszym i najtroskliwszym.
Pewna trauma towarzyszyla mi po przeniesieniu sie do Niemiec, bo stracilam nagle bliskosc mojej rodziny i przyjaciol. Stracilam tez ukochana prace, ktorej w Polsce wiele poswiecalam. Ale zyskalam tez wiele, bo poprzez siedzenie w domu odkrylam w sobie rozne pasje, ktore moglam tu realizowac. Mam tez lepszy kontakt z dziecmi, bo moge im poswiecic wiecej czasu, niz kiedys. I najwazniejsza rzecz...
Jesli w zyciu nic nie dzieje sie bez przyczyny, to moze wlasnie tak sie stalo, ze tu zamieszkalam, zeby Marta mogla trafic do swietnej kliniki i sie wyleczyc. Wierze, ze tak ... i ze bedzie dobrze.
Jutro jedziemy do szpitala na badanie leukocytow.
Jesli wyniki beda dobre, to w poniedzialek zacznie sie piata seria chemioterapii.

Dziekuje Wszystkim, ktorzy tu zagladaja i komentuja. To bardzo pomaga.

Jedna z moich pasji to malowanie. A to zamek w moim kochanym Lublinie malowany akwarelami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz