wtorek, 20 lipca 2010

20 07 2010

Dzis mielismy ustalona wizyte w klinice. Najpierw jak zwykle pognalismy do Kinderlaboru ( laboratorium dzieciecego), zeby zrobic wyniki krwi. Robi sie to natychmiastowo. Lekkie uklucie w palec, pobranie krwi, rozmazanie jej na szklanej plytce i wsadzenie w jakas dziwna maszynerie, ktora po chwili drukuje wyniki. A wyniki dzis super. Od badania prawie tydzien temu, leukocytow przybylo podwojnie. Tylko sie cieszyc.
Potem pognalismy do polikliniki i p. doktor spytala o samopoczucie, wybadala guzki, ktore znacznie sie zmniejszyly, obejrzala usta, podniebienie. Niestety sluzowka szorstka i na ustach zrobila sie opryszczka. Dostala stosowne leki i jesli stan sie pogorszy musimy na oddzial. Mam nadzieje, ze nie bedzie takiej potrzeby. Marta musi po prostu zwiekszyc dbalosc o higiene jamy ustnej i ciagle ja pucowac i smarowac przepisanymi mazidlami.
Upaly u nas straszne i to tez dobrze nie wplywa na samopoczucie Marty. W dodatku grzeje jej sie lepetynka pod czarna chusteczka, a o jasnej kolorowej jakos nie chce slyszec. Mam nadzieje, ze sie ochlodzi w koncu i bedzie jej lzej.
Dzis po myciu znow mniej wloskow na glowie, ale moje dziecie jest silne i juz nie placze nad wlosami, a raczej sama smieje sie ze swojego wygladu. I tak jest sliczna, a w tym zgrabnym lepku jeszcze bardziej rzucaja sie jej wielkie, zielone oczyska. A wlosy... co tam... jak wyzdrowieje ... odrosna i to ponoc jeszcze piekniejsze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz