Wczoraj, kiedy przyjechalismy do szpitala Marta byla juz gotowa i wypis tez. Czekala na nas 2 godziny, ale co zrobic, kiedy jedzie sie autobusami. Nie przyspieszy sie.
Wrocilismy oczywiscie taxi i zaraz zrobilam obiadek dla mojego glodomorka.
Po obiedzie Martusie zmoglo i poszla spac. Kiedy potem schodzila na dol po schodkach widac bylo, ze sprawia jej to trudnosc.Stapala ciezko i powoli. Niestety chemia powoduje bole w nogach i ich jakby cierpniecie, czy dretwienie. Podobnie jest z koniuszkami palcow. Ma je ciagle zdretwiale.
Dzis wcale nie lepszy dzionek. Marta nie ma sily i poleguje, albo posypia.
Wstala na obiad, ale nie bierze teraz kortyzonu i apetyt juz nie taki, a na dodatek pojawil sie na nowo odruch wymiotny. Co prawda nie zwymiotowala, ale prawie, prawie. Tabletke przeciwwymiotna brala, ale jednak troche jej dokucza ten odruch.
Tak mi jej strasznie zal, ze musi tyle wycierpiec. Nieraz nie moge patrzec w jej smutne oczy i samej zbiera mi sie na placz. A moja dziewczynka mowi wtedy: Mamus... dam rade, jestem twarda baba.
Wosk do włosów – kiedy warto go stosować?
6 dni temu
Wierzę,że jest Ci ciężko...Trzymam kciuki za Waszą wytrwałość i zdrowie Marty. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńDziekuje Moniko :) Wierze, ze Martusia szybko z tego wyjdzie. Jest mloda i silna... i bardzo, bardzo dzielna.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze że Marta ma tyle siły do walki z chorobą !! To musi sie udac !!
OdpowiedzUsuńPewnie )) Musi sie udac i wierze, ze sie uda :)))
OdpowiedzUsuń