środa, 29 września 2010

Corinna

Troche juz pisalam o Corinnie, ktora czesto tu spotykamy. Ma 18 lat i od roku choruje na ziarnice. Niestety nie jest z nia najlepiej. Wczoraj miala kolejne badanie PET i dzis, kiedy wrocila ze swoja Mama z omawiania polaly sie lzy.
Okazuje sie, ze mimo silnej chemii, mimo tego, ze guz, ktory rosl jej w srodpiersiu zostal usuniety, pojawil sie jej niedaleko poprzedniego nastepny guz.
Jutro ma byc podjeta decyzja jak leczyc ja dalej. Rozwazana jest radioterapia, ktorej chciano uniknac ze wzgledu na jej mlody wiek, bo wiadomo, ze moze ona przyniesc niechciane skutki.
Widze, ze matka Coriny jest zalamana. Niestety musi sobie uzmyslowic, ze nie powinna sie poddawac, bo walka z ziarnica bywa czesto dlugotrwala i moze trwac nawet kilka lat.
Kazdy organizm jest inny i inaczej reaguje. Niektorym wystarczy jeden szescio czesciowy blok chemioterapii, a inny musi poddac sie wielu jeszcze innym zabiegom.
Ja w kazdym razie zycze jej jak najlepiej i trzymam mocno kciuki za jej wyzdrowienie.

Mam nadzieje, ze u nas bedzie to trwalo krocej, bo juz po 2 pierwszych seriach chemioterapii guzki wyraznie pozmniejszaly sie.
Nawet sama chemie Marta znosi lepiej i szybciej sie regeneruje.

Dzis wrocilismy do domu okolo szesnastej i Marta, mmo, ze niewiele wczesniej skonczyla jej sie chemia i od poniedzialku malo co jadla... poszurala z tatusiem po kebab na obiad, jako, ze ja nie mialam przeciez kiedy gotowac. Zjadala z wielkim apetytem i mruczeniem.
Nie ma jak w domku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz