Nie siedzieliśmy z nia jednak długo, bo miala gimnastykę korekcyjna, a potem lekcje. Wykorzystaliśmy wiec okazje i pojechaliśmy do holenderskiego miasteczka oddalonego od kliniki o jakieś dwa, czy trzy kilometry. Kiedy wrocilismy, Martusia jeszcze miala angielski, wiec poszliśmy na kawę. Potem juz siedzieliśmy do poznego popołudnia z nia. Okolo szesnastej podlaczono jej kolezanke ''chemiczkę'', która kapala pól godzinki, bo dzis byla trochę słabsza, niz wczoraj. Jakos córcia dzis nie miala wcale apetytu i przez cały dzień zjadła jedynie 2 kanapki, które jej przywiozłam z domu i trochę czekolady.
Jutro po chemii zabieramy coreczke do domciu i do poniedzialku będzie na tabletkach, a w poniedzialek jedziemy na dalsza czesc chemii.
Przy kazdym lozku na wysiegniku jest komputer z TV, radiem i telefonem. Dzis do Martusi zadzwonila Babcia z Lublina i to byla druga wielka i mila niespodzianka :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz