poniedziałek, 13 września 2010

Jesienne wirusy

Dzisiaj oficjalny koniec trzeciej serii chemii, bo mimo, ze ta kroplowkowa szpitalna zaliczona, to w domu leciala jeszcze tabletkowa chemia.
Niestety, Marta przeziebila sie i ma katar.Rano miala oslabienie. Dla zdrowego czlowieka to betka, a my musimy uwazac. Niestety i Ania i Krzysztof sa chorzy i rozsiewaja wirusy dookola. Cale szczescie, ze ja jestem zdrowa i moge miec bezposredni kontakt z Marta. Corka i maz omijaja ja szerokim lukiem, a corka nawet nosila maseczke, zeby Marty nie zarazic, co i tak nie przynioslo rezultatu. Mam tylko nadzieje, ze Marty odpornosc jest chwilowo wieksza, bo przyjmuje kortyzon, wiec moze na katarze sie skonczy.
Poszlysmy dzis nawet w gosci do ciotki meza, na jej urodziny. Posiedzialysmy godzinke,a potem Marta naciagnela mnie na zakup bluzeczki i paru kosmetykow. Lubie patrzec na jej zadowolona minke. :)
A z drugiej strony, jak widze w poblizu Marty ludzi kichajacych i wycierajacych nosy, to boje sie, ze ona od razu cos zlapie. Chcialabym ja uchronic przed wszystkimi czyhajacymi wirusami, choc pewnie tak sie nie da. W dodatku jesien przewrotnie serwuje nam dni upalne i chlodne na przemian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz