środa, 15 września 2010

Rozaniec z Montenero


Nockę Martusia miala ciezka. Dretwialy jej nogi i nie mogla przez to spac. Nawet chodziła po pokoju, myslac, ze jej przejdzie. Nie obudziła mnie niestety, bo zalowala, a mogłam jej sprobowac przynajmniej rozmasować nogi, moze by jej ulzylo. Katar i kaszel nadal ja mecza, ale gorączki nie ma, co mnie cieszy.
Wychodząc z domu do sklepu zobaczyłam przesylke z Polski, która lezala na schodach, gdzie zawsze klada nam pocztę. Zaadresowana byla do mnie, ale w środku byl list do mnie i do Martusi i maly prezencik dla mojej córci w postaci ślicznego rozanca w kształcie bransoletki z malych perełek. Prezencik byl od cioci i wujka z Lublina, którzy niedawno gościli we Włoszech na slubie swojej córki. Slub odbywał się w sanktuarium maryjnym w Montenero (Livorno) i stamtąd wlasnie jest owy rozanczyk.
Sanktuarium w Montenero, podobnie jak to na Jasnej Gorze słynie z wielu Lask uzdrawiających i cala Rodzina modliła się o Marty wyzdrowienie. To bardzo mile, kiedy mamy poczucie, ze nie jesteśmy sami z naszymi problemami i smutkami. W imieniu Martusi, swoim, oraz naszej Rodzinki chce podziekowac za modlitwy, zyczenia zdrowia, nie tylko Cioci, Wujkowi i ich Rodzinie, ale wszystkim, którzy pisza do mnie, zamieszczają mile komentarze na blogu i po prostu sa z nami.

Madonna z Montenero

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz