wtorek, 2 listopada 2010

Swoj ze swoim trzyma

Coz... wczoraj lekarze starali sie nas omijac wielkim lukiem, a zagadnieci nic nie wiedzieli, bo nie mieli wtedy dyzuru. Taka gadke caly czas slyszelismy, nawet od samego profesora.
Nie bedziemy wiec wiedziec, czy proba moczu byla teraz zbedna, czy konieczna w poprzednich chemiach, a nie zrobiona.
Za chwilunie wyruszam do Marty sama, bo maz juz w pracy.
Wrocimy zapewne poznym popoludniem, bo oczywiscie wczoraj chemia zostala podlaczona dopiero kolo 16 00, a cala dobe musi leciec plukanie nerek.
Marta juz wstala i czeka na mnie i na jedzonko z domu, bo szpitalnego nawet ogladac nie chce.
Niestety poczeka dosc dlugo, bo jazda autobusem do Aachen z przesiadkami to okolo 2,5 godziny, choc taksowka, zaledwie pol. Niestety, tylko z Marta jezdzimy taksowka, ktorej koszty pokrywa nasz ubezpieczyciel zdrowotny.
Tak wiec tylko z powrotem wrocimy sobie szybko i wygodnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz