Oj dzialo sie, jak mnie tu nie bylo.
Okazlo sie, ze Marta ma ta swoja tromboze juz dawno, wobec czego, nie jest tak grozna jak myslano i wczoraj wypuszczono ja do domu. Co prawda zastrzyki ma brac codziennie przez pol roku, ale moze chodzic do szkoly i dzis juz oczywiscie byla. Bedzie tez czesto miala badania krwi i pierwsze juz w czwartek. W szpitalu pielegniarka uczyla Marte jak ma sobie robic sama zastrzyki, ale ona boi sie, wiec dzis debiutowalam w roli jej osobistej pielegniarki i pierwszy raz robilam jej dwa zastrzyki, bo w szpitalu nie mieli odpowiedniej dawki w jednym, a recepte dopiero moglismy zrealizowac, jak poszla do szkoly .
Moje dziecie stwierdzilo, ze jestem brutalna, bo bez ostrzezenia i szybko wbilam strzykawke, ale lepiej tak, niz zastanawiac sie pol godziny. Sam zastrzyk trzeba wyciskac powoli i tak zrobilam. Dobre jest to, ze zastrzyki sa juz gotowe w malych automatycznych strzykaweczkach.
Wczoraj tez Martusia dostala od nas urodziowy prezent. Jak wracalismy od niej w sobote, zahaczylismy o Saturna i kupilismy jej plaski, 28 calowy telewizor do pokoju.
Zadowolona bardzo byla, kiedy go dostrzegla.
Dzis w szkole rowniez dostala mnostwo zyczen, a od najblizszych przyjaciolek drobne prezenciki.
Niestety, nie wyrobie sie na dzis z tortem i rodzinne przyjecie przelozylam na srode.
Ale dzis w ramach urodzin bylo rowniez spelnianie zyczen kulinarnych i na obiad byl najlepszy kebab w okolicy, a na kolacje bedzie zachciewajka Marty w postaci sushi.
Osobista pielegniarka ucieka z bloga i zabiera sie, za ucieranie biszkoptow pod tort. :) A tort ma byc koniecznie czekoladowy :))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz