poniedziałek, 28 lutego 2011

Awans, czy moze przekwalifikowanie zawodowe.

Oj dzialo sie, jak mnie tu nie bylo.
Okazlo sie, ze Marta ma ta swoja tromboze juz dawno, wobec czego, nie jest tak grozna jak myslano i wczoraj wypuszczono ja do domu. Co prawda zastrzyki ma brac codziennie przez pol roku, ale moze chodzic do szkoly i dzis juz oczywiscie byla. Bedzie tez czesto miala badania krwi i pierwsze juz w czwartek. W szpitalu pielegniarka uczyla Marte jak ma sobie robic sama zastrzyki, ale ona boi sie, wiec dzis debiutowalam w roli jej osobistej pielegniarki i pierwszy raz robilam jej dwa zastrzyki, bo w szpitalu nie mieli odpowiedniej dawki w jednym, a recepte dopiero moglismy zrealizowac, jak poszla do szkoly .
Moje dziecie stwierdzilo, ze jestem brutalna, bo bez ostrzezenia i szybko wbilam strzykawke, ale lepiej tak, niz zastanawiac sie pol godziny. Sam zastrzyk trzeba wyciskac powoli i tak zrobilam. Dobre jest to, ze zastrzyki sa juz gotowe w malych automatycznych strzykaweczkach.
Wczoraj tez Martusia dostala od nas urodziowy prezent. Jak wracalismy od niej w sobote, zahaczylismy o Saturna i kupilismy jej plaski, 28 calowy telewizor do pokoju.
Zadowolona bardzo byla, kiedy go dostrzegla.
Dzis w szkole rowniez dostala mnostwo zyczen, a od najblizszych przyjaciolek drobne prezenciki.
Niestety, nie wyrobie sie na dzis z tortem i rodzinne przyjecie przelozylam na srode.
Ale dzis w ramach urodzin bylo rowniez spelnianie zyczen kulinarnych i na obiad byl najlepszy kebab w okolicy, a na kolacje bedzie zachciewajka Marty w postaci sushi.
Osobista pielegniarka ucieka z bloga i zabiera sie, za ucieranie biszkoptow pod tort. :) A tort ma byc koniecznie czekoladowy :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz