niedziela, 1 sierpnia 2010

Jak dlugo....

Dzis, kiedy lekarka podlaczyla chemie Marcie moj maz zapytal ja, jak dlugo bedzie trwala cala terapia. Lekarka odpowiedziala, ze dokladnie nie wie, z reguly sa to 3 bloki i po 3 serie chemii w kazdym. Moze jednak byc ich mniej, lub znacznie wiecej. Wszystko to zalezy od danego organizmu i od tego, jak szybko unicestwia sie komorki rakowe.
Martusia slyszac wypowiedz lekarki rozplakala sie. Ja zreszta zaraz za nia. Wlasciwie wszyscy jakos myslelismy, ze leczenie zakonczy sie po 3 serii. Tak przynajmniej zrozumielismy wypowiedz profesora. Niestety blednie.
Wychodzi na to, ze najbiedniej bedziemy jezdzic na chemie okolo pol roku. Ja wiem, ze dla Marty to okropnie dlugi czas, ze martwi sie o szkole, o nauke, ale dla mnie to nie jest najwazniejsze. Najwazniejsze, zeby wrocila do zdrowia i mogla zyc jak wszyscy ludzie. Zeby realizowala swoje marzenia i myslala o nowych. Boje sie, zeby nie podlamala sie psychicznie, choc wierze, ze sie nie da. Kobitki z naszej rodziny choc troche plaksiwe to jednak twarde sztuki. I ona ez sie nie da, bo podobna jest w tym do mnie.

Dzis znow byly klopoty z jedzeniem. Mimo, ze szpitalne jedzenie wcale nie jest zle ( dzis byla pyszna cielecinka) to Marte sam zapach przyprawia o odruch wymiotny. Nawet sama rozmowa o jedzeniu na nia zle dziala.
Ale nie o kazdym. ;) Marzyla sobie, ze jak wroci do domu to jej zrobie kapusniaczek... taki mocno kwasny, i gratin z ziemniakow, cukinii i miesa mielonego na drugie... i foccacie... i ruskie pierogi .... i pare jeszcze inych potraw, ktore na pewno jej zrobie.
Ponoc w chemii wlasnie tak jest, ze je sie tylko to co chce sie bardzo zjesc. Marta na razie ma apetyt tylko na slodkie. I o dziwo zjadla dzis tez 2 bananki, a na jutro zamowila sobie rowniez dwa. Dobre i to. Jak wroci do domu to ja odpase. A wroci albo we wtorek wieczorem, albo w srode. A ja tak pisze i pisze i nie zauwazylam, ze to juz dzis i trzeba sie przespac przed jazda do szpitala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz