wtorek, 3 sierpnia 2010

Jestesmy w domu

Dzis wrocilismy do domu z Martusia. Teraz tylko w piatek czeka nas jedna strzykawa chemii, ale tylko pojedziemy i tego samego dnia wrocimy i potem w przyszlym tygodniu jedziemy na jeden dzien i jedna noc. I to bedzie koniec drugiej serii.
Marta szczesliwa, ze juz jest w domku i na kolacje zjadla niesamowita ilosc foccacii. To ciekawe, bo w szpitalu przez 5 dni prawie nic nie jadla :)
W ogole to lekarze nie moga sie nadziwic, ze tak dobrze znosi chemie. Sa tez zadowoleni, ze kulki na szyi zniknely w tak szybkim tempie. Mam nadzieje, ze te wewnatrz rowniez znikna rownie szybko.
Dzis w pokoju Marty pojawila sie mala Kiki. Ma okolo 4 - 5 lat i rowniez ma nowotwor. Nie wiem jaki, ale chyba cos powaznego, bo jutro prawdopodobnie czeka ja jakis zabieg.
Kiki jest niesamowita. Z wielka powaga opowiada jak bedzie sie czesala, kiedy odrosna jej dlugie wlosy, bo krotkich to ona nie chce. Rozumie, ze musi miec chemie i dzielnie znosi wszelkie zabiegi przy niej. Nie moze tylko jesc. Cala buzie ma zainfekowana i przelykanie sprawia jej bol.
Dlatego tak wazna w czasie chemii jest dbalosc o zeby i mycie ich po kazdym posilku oraz zakrapianie specjalnego srodka przeciwgrzybicznego do ust. Marta robi to przewaznie czterokrotnie przez dzien, a i tak miala male ranki.
Wiadomo jest tez, ze chemia bardzo wysusza skore trzeba wiec ja codziennie natluszczac balsamami.

Marte w domku rozpiera energia. Ale zaraz przyjdzie nasz czas na pieszczotki i przytulania, koncze wiec na dzis pisanie.
Widze, ze coraz wiecej osob nas czyta i nas poznaje, zapraszam wiec do komentowania.
Bedzie nam milo Was tez poznawac, bo Martusia rowniez czytuje tego bloga.
Zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz