piątek, 19 listopada 2010

Odwiedziny w klasie

Rano Marta wyszykowała się pięknie do szkoly i pojechała z Ania. Podobno Ania z odwaga lwicy ochraniała siostrzyczke w autobusie, zeby nikt na nia zbytnio nie napieral, bo rano atak dzieci na autobus jest dosc ostry.
W klasie Marta głownie rozmawiała z przyjaciolmi ze starej szkoly, z nowych, nieznanych jej uczniów jakos nikt się nie kwapił, ale w sumie były lekcje i wyświetlany byl wlasnie jakiś film dla mlodziezy.
Nauczyciel bardzo milo potraktowal Martę i ogólnie byla zadowolona z wizyty.
Spotkała tez nauczyciela ze starej szkoly, ktory z nia rozmawiał i wypytywał o terapie i rokowania.
Kiedy zadzwoniłam do Marty na komorke, ze juz na nia czekam pod szkola, wlasnie skonczyla się przerwa i do mnie przyszła. Zmęczona byla, co dalo się zauwazyc, ale sklepu z kosmetykami nie chciała odpuscic i podreptalysmy do niego powolutku. Niestety pogoda popsuła się i zaczelo padac.
W sklepie zaszalalymy obie z lekka, ale zadowolone z zakupkow powedrowalysmy na przystanek i wkrótce pojechalysmy do domu. Po drodze jeszcze zahaczylysmy o fajny sklepik z ciuchami, który niedawno u nas został otwarty i Marta kupila sobie fajna bluzeczkę.
W domku padla. Pobiegłam po zakupy, a ona odpoczywała. Po obiadku nawet przysnela sobie smacznie.
Jednak co tu mowic... jeszcze nie ma zbytnio sily i szybko się meczy.
Ale pociecha jest, ze szybko tez potrafi się regenerować, bo po drzemce przejechala na rowerku okolo 7 kilometrów, a po następnym odpoczynku znów nastepne.
Z tego co wiem, to jeszcze w swoim pokoju robila brzuszki, wiec stara się jak moze o swoja kondycje.
Teraz mamy jeszcze dwa dni odpoczynku, a w poniedzialek jedziemy do kliniki na 3 dni i rozpoczynamy ostatnia chemie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz