Dzis po raz pierwszy od dluzszego czasu wyciagnelam Martusie na dluzszy spacer. Ale i pogoda do tego nadawala sie jak nic. Bylo cudnie. Ani jednej chmurki na niebie, piekne slonce i lekki wiaterek. Poszlysmy w samych sweterkach. Zawedrowalysmy do naszego mini parku z sadzawka, w ktorej plywaly sobie kaczki i dzieci,plywajace na tratwach. Myslalam, ze zrobie kilka fotek, ale po wyjeciu aparatu okazalo sie, ze bateria padla, a zapasowej nie wzielam.
Potem zbieralysmy jadalne kasztany, ktore wcinalysmy na surowo, bo wolimy takie bardziej od pieczonych. I niech nikt nie wierzy, ze najlepsze kasztany sa na placu Pigalle, bo naocznie stwierdzilam, ze tam wcale nie ma kasztanow :) Zdecydowanie u nas sa lepsze, choc wyluskanie takowego to ciezka sprawa, ze wzgledu na bardzo ostre kolce.
Marta dosc szybko sie meczy, wiec odpoczelysmy troche na laweczce obok jej bylej szkoly i powoli wrocilysmy do domu. Musze czesciej ja wyciagac na takie spacerki, poki jest pogoda, to nabierze mi dziewcze wiecej sily. W kazdym razie byla bardzo zadowolona ze spacerku.
Zakup kontenera na biuro
1 tydzień temu
Spacery koniecznie! U nas też dziś była piękna pogoda... Ale ważniejsza od słońca i korzystnej temperatury jest pogoda ducha i tejże Wam z całego serca życzę. Trzymajcie się :)
OdpowiedzUsuńKamila
Dziekujemy Kamilko. :) Ostatnio wiecej w nas pogody ducha :))
OdpowiedzUsuńU nas też pięknie. A na takie kasztany to zawsze moja Jula ma ochotę, ale nie możemy znaleźć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Nika.... posadzcie w ogrodku jadalnego kasztanowca... tylko nie radze potem wdepnac w lupinki :) bosa noga :))
OdpowiedzUsuń